Matematyka w Gugusiowej Krainie, czyli Dziecko na Warsztat.
Podejrzewam, że każdy z nas ma jakieś wspomnienia ze szkoły z matematyką? Ja mam zarówno te dobre, jak i złe. Niestety w podstawówce trafiłam na "kosę", która najwyraźniej nie umiała przekazać swojej wiedzy, albo ja najzwyczajniej tego nie czułam. Jak trafiłam do liceum przedmiot ten stał się jednym z moich ulubionych. Pani, która nas uczyła była rewelacyjna, a w dodatku z koleżankami "matma" była po prostu super. Cóż nagle okazało się, że wszystko rozumiem, że sprawdziany i zadania domowe nie są dla mnie trudne. Fakt bywały dni kiedy pomoc koleżanek była nieoceniona i pewnie gdyby nie one to nie było by tak kolorowo, jednak dziś z perspektywy czasu widzę, że człowiek uczący tego przedmiotu wiele może zdziałać.
W domu matematyka jest z nami codziennie, w niemal każdej sytuacji staram się wprowadzać dzieci, chociażby w samo liczenie. Oprócz liczb, są z nami bryły i kształty. Warsztat ten był więc dla nas samą przyjemnością, o jednym tylko zapomniałam. Żeby robić zdjęcia i uwieczniać te nasze matematyczne zabawy. No ale spięłam się i nadrobiłam choć trochę część fotograficzną na potrzeby tego posta.
Książeczek z liczbami mamy kilka, do tego "tablet", który oprócz opcji poznania cyferek ma również opcję liczenia, dodawania i odejmowania. Babcia dała liczydło, na którym młody liczy, a przy okazji utrwala kolory. Zadania i zgadywanki z liczbami staramy się dopasować do naszego czterolatka, który jest niezwykle upartym małym człowiekiem.
Chociażby dzisiejsze liczenie :
" Tato: zobacz ile to jest 2 + 2 (pokazane na palcach)
Syn: dwa i dwa
Tato: no to choć policzymy.
Syn: jeden, dwa, trzy, cztery
Tato: to ile jest dwa + dwa
Syn: trzy"
No i jak tu dyskutować, czasem się zastanawiam czy ten mój przedszkolak nie robi tego specjalnie. Też tak macie? Że w przedszkolu geniusz a w domu uparty leniuszek?
Wracając do naszych zabaw. Staramy się codziennie czytać książki, te matematyczne zdarzają się co najmniej kilka dni w tygodniu. Kształty figur to dla nas nie kłopot, młody wie co to prostokąt, kwadrat czy koło i romb. Romb i sześciokąt to też nie jest kłopot.
Rysujemy, kolorujemy i opowiadamy sobie różne historyjki. Młody rozpoznaje kształty w przedmiotach z naszej codzienności. Zarówno w kuchni, jak i wśród zabawek wynajduję mu przeróżne rzeczy i pytam czy wie jaki to kształt. Przy okazji uczymy się też nazw danych przedmiotów oraz kolorów i innych ważnych cech.
Kolejno po książkach uwielbiam puzzle, które kupił kiedyś Mąż na wyprzedaży w Tesco. Jak dla mnie są rewelacyjne. Nie dość, że dziecko musi się skupić żeby je złożyć, to później ma za zadanie policzyć do dziesięciu, pokazać ile jest zwierzątek, jak się nazywają. Młody wymyśla przy okazji nowe zabawy. Skakanie z pola na pole, rozpoznając albo liczbę albo zwierzątko. Takie niby "klasy", no bo kto z nas nie lubił tej zabawy? Ja uwielbiałam, nawet latem pokazałam mu to nie chciał przestać się bawić. Skakał i skakał, aż go nogi rozbolały. Puzzle więc są z nami długo i mam nadzieję, że jeszcze długo się nie znudzą, poza tym jest jeszcze Borys, póki co roczniak ale już żywo zainteresowany zabawami starszego Brata.
Ostatnio przy okazji odbierania syna z przedszkola miałam okazje zobaczyć w jakie zabawy się bawią. Pani w kartoniku trzymała różnokolorowe woreczki idealnie mieszczące się w rączce 4 latków. Przed dziećmi natomiast leżała tablica z kolorowymi cyferkami, które można wyjmować i dopasowywać.
Cyferki zostały wyjęte i wrzucone do woreczka, następnie każde dziecko losowało jedną cyferkę. Dzieci musiały wyjąć z kartonu tyle woreczków ile odpowiadało wylosowanej liczbie. Np Guga wylosował 3, więc dobrał tyle samo kolorowych woreczków.
Dzięki takiej zabawie oprócz umiejętności liczenia dzieci utrwaliły kolory, kształty, tekstury i wiele innych rzeczy. Od kilku dni syn mnie "męczy", że też chce takie woreczki. Nie pozostaje nic innego jak mu uszyć i wypełnić różnego rodzaju fasolkami i grochem. W końcu skoro tak lgnie do nauki to trzeba to wykorzystać.
Na koniec zapraszam Was do odwiedzin u pozostałych Mam i Dzieciaków.
W domu matematyka jest z nami codziennie, w niemal każdej sytuacji staram się wprowadzać dzieci, chociażby w samo liczenie. Oprócz liczb, są z nami bryły i kształty. Warsztat ten był więc dla nas samą przyjemnością, o jednym tylko zapomniałam. Żeby robić zdjęcia i uwieczniać te nasze matematyczne zabawy. No ale spięłam się i nadrobiłam choć trochę część fotograficzną na potrzeby tego posta.
Książeczek z liczbami mamy kilka, do tego "tablet", który oprócz opcji poznania cyferek ma również opcję liczenia, dodawania i odejmowania. Babcia dała liczydło, na którym młody liczy, a przy okazji utrwala kolory. Zadania i zgadywanki z liczbami staramy się dopasować do naszego czterolatka, który jest niezwykle upartym małym człowiekiem.
Chociażby dzisiejsze liczenie :
" Tato: zobacz ile to jest 2 + 2 (pokazane na palcach)
Syn: dwa i dwa
Tato: no to choć policzymy.
Syn: jeden, dwa, trzy, cztery
Tato: to ile jest dwa + dwa
Syn: trzy"
No i jak tu dyskutować, czasem się zastanawiam czy ten mój przedszkolak nie robi tego specjalnie. Też tak macie? Że w przedszkolu geniusz a w domu uparty leniuszek?
Wracając do naszych zabaw. Staramy się codziennie czytać książki, te matematyczne zdarzają się co najmniej kilka dni w tygodniu. Kształty figur to dla nas nie kłopot, młody wie co to prostokąt, kwadrat czy koło i romb. Romb i sześciokąt to też nie jest kłopot.
Rysujemy, kolorujemy i opowiadamy sobie różne historyjki. Młody rozpoznaje kształty w przedmiotach z naszej codzienności. Zarówno w kuchni, jak i wśród zabawek wynajduję mu przeróżne rzeczy i pytam czy wie jaki to kształt. Przy okazji uczymy się też nazw danych przedmiotów oraz kolorów i innych ważnych cech.
Kolejno po książkach uwielbiam puzzle, które kupił kiedyś Mąż na wyprzedaży w Tesco. Jak dla mnie są rewelacyjne. Nie dość, że dziecko musi się skupić żeby je złożyć, to później ma za zadanie policzyć do dziesięciu, pokazać ile jest zwierzątek, jak się nazywają. Młody wymyśla przy okazji nowe zabawy. Skakanie z pola na pole, rozpoznając albo liczbę albo zwierzątko. Takie niby "klasy", no bo kto z nas nie lubił tej zabawy? Ja uwielbiałam, nawet latem pokazałam mu to nie chciał przestać się bawić. Skakał i skakał, aż go nogi rozbolały. Puzzle więc są z nami długo i mam nadzieję, że jeszcze długo się nie znudzą, poza tym jest jeszcze Borys, póki co roczniak ale już żywo zainteresowany zabawami starszego Brata.
Ostatnio przy okazji odbierania syna z przedszkola miałam okazje zobaczyć w jakie zabawy się bawią. Pani w kartoniku trzymała różnokolorowe woreczki idealnie mieszczące się w rączce 4 latków. Przed dziećmi natomiast leżała tablica z kolorowymi cyferkami, które można wyjmować i dopasowywać.
Cyferki zostały wyjęte i wrzucone do woreczka, następnie każde dziecko losowało jedną cyferkę. Dzieci musiały wyjąć z kartonu tyle woreczków ile odpowiadało wylosowanej liczbie. Np Guga wylosował 3, więc dobrał tyle samo kolorowych woreczków.
Dzięki takiej zabawie oprócz umiejętności liczenia dzieci utrwaliły kolory, kształty, tekstury i wiele innych rzeczy. Od kilku dni syn mnie "męczy", że też chce takie woreczki. Nie pozostaje nic innego jak mu uszyć i wypełnić różnego rodzaju fasolkami i grochem. W końcu skoro tak lgnie do nauki to trzeba to wykorzystać.
Na koniec zapraszam Was do odwiedzin u pozostałych Mam i Dzieciaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za każdy nawet najmniejszy komentarz, jest on dla mnie ważny.