Warsztaty Johnson`s sprawdzone-udowodnione, czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci.
Początek października
był dla mnie bardzo pożyteczny i dobrze się zaczął. Zarówno w sprawach
prywatnych, jak i firmowych miałam możliwość rozpocząć nowe projekty, które zapowiadają
się całkiem fajnie. Jednym z takich projektów, dzięki któremu miałam możliwość
pobytu we Wrocławiu i spędzenia cudownego dnia, była moja obecność na
warsztatach organizowanych przez Johnson`s pt. Sprawdzone – udowodnione, czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci.
Zaproszenie na to spotkanie bardzo mi się spodobało, miałam dobrą
okazję do relaksu poza domem oraz obalenia kilku mitów. Miło było poznać nowe
osoby, ale również spotkać się z tymi które już znam. Dodatkowo miejsce
warsztatów sprzyjało miłej atmosferze, a sama organizacja była na wysokim
poziomie.
Warsztaty rozpoczęła
pani Agnieszka Machnio – wieloletnia
ekspertka marki Johnson`s, autorka poradników i szkoleń dla położnych oraz
rodziców z dziedziny pielęgnacji niemowląt. Część czysto teoretyczną
poprowadziła Katarzyna Bosacka,
dziennikarka, współautorka książek poradnikowych „Cena urody” i „Jestem
mamą”. Część bardziej praktyczną poprowadziła
dr inż. Magdalena Sikora, pracownik
naukowy Politechniki Łódzkiej, ekspert w zakresie surowców i półproduktów
kosmetycznych. Popularyzuje wiedzę na temat bezpieczeństwa kosmetyków i ich
działania. Każda z Pań miała wiele do powiedzenia w kwestii kosmetyków dla
dzieci, ale zwłaszcza w obaleniu mitów z nimi związanymi.
Nie od dziś wiadomo, że
po urodzeniu dziecka często zanim zapytamy o radę nasze mamy szukamy odpowiedzi
w Internecie, czasem u przyjaciółek a coraz rzadziej u lekarzy i położnych.
Niestety nie zawsze jest to dobre, przez szum informacyjny oraz nadmiar
informacji, w dodatku różnych i odbiegających od siebie, gubimy się i przez to
mamy kłopot z odróżnieniem prawdy od głupoty. Do tego dochodzą trendy
kosmetyczne, którym my ciekawe świata i odważne kobiety milenijne próbujemy
sprostać. Jedni wpierają, że ekonaturalne kosmetyki są najlepsze, inni że
emolienty z apteki, a jeszcze inni że po co chemia lepiej sama woda. Warto jest
zapamiętać, że nasze dzieci mają od nas do 30% cieńszą warstwę rogową naskórka
o większej przepuszczalności, przez co potrzebują większej ochrony. Jednak dla
tego bezpieczeństwa wystarczą 3
kosmetyki, które będą:
- Oczyszczały.
- Pielęgnowały.
- Chroniły skórę przed promieniami słonecznymi.
Temat wykładu był
bardzo chwytliwy „Jak mądrze kupować i
nie zwariować, czyli cała prawda na temat kosmetyków”. Niestety w tym pędzie życia zapominamy,
że to czego staramy się unikać w kosmetykach znajduje się w jedzeniu. Ilość
dostarczanych nam informacji jest zbyt duża by właściwie podjąć decyzję. Prawda
jest taka, że im więcej wiemy, tym mniej mamy wartościowych informacji w
głowie. Sama po sobie widzę, że wiele informacji zwalałam na firmę i dany
kosmetyk nie biorąc w ogóle pod uwagę faktu, że potencjalna alergia czy wysypka
może być skutkiem całkiem innych rzeczy, takich jak chociażby zanieczyszczenie
kosmetyku. Młoda mama jest łatwym celem dla firm i innych osób lubiących
pouczać.
W trakcie swojego wykładu Pani Katarzyna zadawała wiele istotnych
pytań do dr inż. Magdaleny Sikory, która później przeprowadziła z nami ciekawe
warsztaty pt. „Konserwanty
bezpieczniejsze niż bakterie? Fakty i mity o składach produktów”,
umożliwiając nam stworzenie dwóch kosmetyków dla dzieci: płynu 3 w 1 oraz
oliwki. Kosmetyk dla dziecka powinien być bezpieczny i funkcjonalny, jest to niezaprzeczalna
prawda.
Zakażenia kosmetyków, o
których już wspomniałam mogą mieć swoje potencjalne źródła w użytej do
produkcji wodzie, surowcach, opakowaniu czy też ze strony samego użytkownika.
Wystarczy, że bakterie z dłoni pozostaną w słoiczku z kremem i już będą
oddziaływały na kosmetyk, który później będzie negatywnie oddziaływał na
użytkownika powodując wspomnianą alergię/wysypkę.
To konserwanty, których tak bardzo wszyscy chcą unikać chronią nas
przed potencjalnym zakażeniem. Sami zobaczcie, na zdjęciu poniżej mamy krem bez
konserwantów, na którym pojawiła się pleśń. Konserwanty dodawane do kosmetyku
zapobiegają psuciu przez mikroorganizmy oraz zapewniają jakość i bezpieczeństwo
produktu.
Nie powinniśmy się tak
bać konserwantów zważywszy, że rośliny i owoce w sposób naturalny zawierają
środki konserwujące identyczne z używanymi w kosmetykach myjących i produktach
do pielęgnacji. Konserwanty są istotne w produktach zawierających w swoim
składzie wodę, która jest głównym środowiskiem rozwoju drobnoustrojów.
Powinniśmy jednak brać
pod uwagę ilość konserwantów w kosmetyku, jego zbyt mała ilość nie chroni
odpowiednio kosmetyku przed rozwojem szkodliwych bakterii czy grzybów, zbyt
duża ilość może powodować podrażnienie skóry, natomiast odpowiednia ilość
substancji konserwujących chroni nas, zapewniając bezpieczeństwo i czystość
mikrobiologiczną kosmetyku oraz nie zmienia łagodności samego produktu.
SLS
i SLES dla wielu z nas stanowi rzecz okropną, której nie
powinno się używać bo szkodzi itp. Nie raz kierując się opiniami innych osób
szukałam szamponu do włosów bez SLS i SLES, okazuje się, że całkiem
niepotrzebnie.
SLS i SLES to anionowe
środki powierzchniowo czynne o właściwościach myjących i pianotwórczych. Są
całkowicie bezpiecznie i zaakceptowane do stosowania w produktach myjących. SLS
może mieć działanie drażniące, ale tylko wtedy, gdy jest stosowany jako
pojedyncza substancja w wysokich stężeniach i przy długotrwałym kontakcie ze
skórą. W kosmetykach nigdy nie stosuje się takich układów. Dlatego nie bójmy
się używać np. szamponów lub płynów z SLS lub SLES.
Emolienty,
tylko z apteki? Stanowczo nie, bowiem emolient to zarówno pojedynczy składnik,
jak i gotowy kosmetyk, którego zadaniem jest natłuszczanie, zmiękczanie i
pośrednio nawilżanie skóry. Do emolientów należą między innymi zwykłe oliwki,
mleczka czy kremy, które w swoim składzie zawierają składniki natłuszczające
skórę, chociażby olej parafinowy.
To są trzy
najważniejsze rzeczy, które wyniosłam z tych warsztatów, a było ich o wiele
więcej. Całe spotkanie uwieńczone zostało wykładem pani Agnieszki Machnio „Historia jednego produktu – tradycja czy innowacja”.
Firma Johnson`s
prowadzi badania naukowe od 125 lat i posiada dzięki temu unikalną wiedzę na
temat skóry dzieci. Dodatkowo firma pomogła w opracowaniu ponad 90% ze
wszystkich publikacji i recenzowanej literatury naukowej na temat skóry dzieci
w ostatnich 5 latach. (Dane z badań własnych Johnson`s 2017)
Wiedza i doświadczenie,
współpraca z profesjonalistami, odkrycia
naukowe oraz opinie rodziców to priorytety dla Johnson`s aby ich produkty
spełniały wszystkie wymagania w celu zaspokojenia potrzeb rozwijającej się
skóry dziecka.
Wszystkie kosmetyki
przechodzą przez rygorystyczny proces kontroli w 5 najważniejszych krokach:
- Bezpieczne surowce.
- Ocena bezpieczeństwa składników.
- Testy kliniczne.
- Testowanie w praktyce.
- Ciągły monitoring.
Warto również wspomnieć
o unikalnej formule No More Tears, która minimalizuje reakcję środków
powierzchniowo czynnych z naskórkiem, zapewniając lepszą ochronę dla
rozwijającej się bariery ochronnej skóry dziecka, dzięki temu produkt jest tak
łagodny dla skóry i oczu jak czysta woda. Jak to się dzieje? Otóż w produktach
myjących zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci środki powierzchniowo czynne w
połączeniu z wodą tworzą kuliste formy zwane micelami. Wielkość i rodzaj miceli
ma wpływ na łagodność produktu.
Nie wiem jak u was, ale
dla nas ważny był rytuał na dobranoc, po spotkaniu stwierdziłam, że był on
zgodny z tym co zaleca firma Johnson`s. Wiadomo, że z czasem rytuał nam się
zmieniał, ale dopóki dzieci były małe kąpiel wiązała się ze szczególną
bliskością i jej tworzeniem. Delikatność płynów używanych do kąpieli, później
masaż i przytulenie czy nakarmienie malucha sprawiało, że ta bliskość była
większa i bardziej wartościowa. Polecam każdemu by od pierwszych dni życia
swojego dziecka zadbał o ten rytuał i bliskość nim wywołaną.
Jak to jest u Was? Jakich kosmetyków używacie?
*wpis powstał przy współpracy z marką JOHNSON`S
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za każdy nawet najmniejszy komentarz, jest on dla mnie ważny.